fbpx
with Brak komentarzy

Czekałyśmy na to całą zimę: Gorące słońce, zmrożona kawa, zacienione leżanki pod parasolkami, wieczory przetańczone w japonkach, ale przede wszystkim wiatr we włosach i w latawcu.


Odliczałyśmy dni, pakowały się tygodnie wcześniej, żeby tylko przybliżyć ten moment! I wreszcie się doczekałyśmy! 3 maja, gdy inni kończyli majówkę, my dopiero rozpoczynałyśmy naszą kiteową wyprawę i sezon 2018! Tego dnia wyleciałyśmy do El Gouny w Egipcie na pierwszy w tym sezonie Kite Camp dla Dziewczyn, który organizowałyśmy razem z EASY SURF Travel!

Dzień pierwszy: Zapoznanie z bazą

Pierwszego dnia z rana, po krótkim śnie (część z nas doleciała do El Gouny późno w nocy), popędziłyśmy do bazy Red Sea Zone. To miejsce niezwykłe, które jest czymś dużo więcej niż szkołą kitesurfingu. Na czas campu staje się naszym living roomem, gdzie między sesjami toczy się życie towarzyskie, jadalnią, sypialnią, gdzie zdarza się drzemać po długim pływaniu i bawialnią, gdzie wieczorami odbywają się niezapomniane imprezy. Innymi słowy staje się naszym egipskim domem, za którym bardzo po powrocie tęsknimy i do którego chcemy wracać. Ale przede wszystkim jest miejscem, gdzie się szkolimy. I od tego też zaczęłyśmy pierwszy dzień.

W Red Sea Zone powitał nas Piotr Camel Szlagowski, szef szkoły, który na początek oprowadził nas po bazie i wyjaśnił zasady bezpieczeństwa panujące na spocie.

Oczywiście, wszystko to nie mogło się odbyć, bez oficjalnego rozpoczęcia campu, w otoczeniu naszych flag i z tradycyjnym wręczeniem gift packów. Nasze dziewczyny znalazły w nich tym razem kosmetyczne upominki od sponsora campu – firmy Lirene, zmywalne tatuaże od Unique Tattoo, paski do okularów stworzone specjalnie na ten camp i oczywiście – kochane przez dziewczyny koszulki z naszym logo.

A potem, ponieważ wiatr sprzyjał, przyszedł czas na lekcje i pływanie. Pierwszy dzień w El Gounie zakończyłyśmy z przytupem – dosłownie. Tego wieczora wróciłyśmy do bazy, która po zachodzie słońca magicznie przekształciła się w klub, aby poznać się bliżej, zintegrować przy drinku i – oczywiście – potańczyć!

Dzień drugi: Kanałami El Gouny na łódce i SUP-ie

Dziewczyny, które pierwszego dnia wyszalały się na wodzie były zadowolone, bo wiatr drugiego dnia nie był dla nas tak łaskawy. Wiało z rana, ale po lunchu wiatr zniknął. Tego dnia po południu udałyśmy się więc na lagoon trip motorówką po kanałach El Gouny.

W taki właśnie bezwietrzny dzień idealnym sposobem spędzania czasu jest podziwianie El Gouny mknąć na łódce albo niespieszne płynąc na SUP-ie. Miasto to, poprzecinane jest nitkami kanałów, bo przy jego projektowaniu inspirowano się m. in. Wenecją. Z wody wygląda niesamowicie i dopiero obejrzenie El Gouny z tej perspektywy, pozwala docenić jej piękno.

Zwiedzanie El Gouny zakończyłyśmy sącząc mojito w beach barze Club House, a wieczorem udałyśmy się do jednego z naszych ulubionych miejsc w El Gounie – baru Dunes – żeby tam, siedząc w kręgu i rozmawiając, zapalić tradycyjną fajkę wodną i podzielić się wrazeniami z pierwszych dni campu.

Dzień trzeci: Nurkowanie, snorlowanie i tańcowanie

Prognoza na trzeci dzień nie budziła większych nadziei na wiatr. Ale na lądzie nie mogłyśmy usiedzieć! Dlatego z samego rana pojechałyśmy więc do pobliskiej Hurghady i stamtąd wyruszyłyśmy łódką na rejs! Jedne z nas snorklowały, inne – nurkowały. Wszystkie zaś skakały do wody i przy tanecznych rytmach szlałay na pokładzie.

Było puszczanie baniek mydlanych, skakanie do dmuchanego kółka w kształcie serca, a nawet – strzelanie confetti! Na dodatek chwilami w tej podróży towarzyszyły nam delfiny! To był cudowny, niezapomniany dzień!

Szaleństwa na pokładzie przeniosłyśmy wieczorem do Club Hose’u – beach baru, który w niedzielne wieczory przekształca się tętniący życiem i muzyką klub. Zabawa trwała do późnych godzin nocnych i tylko rozsądek kazał nam iść spać, bo następnego dnia miało wiać…

Dzień czwarty: Mocny wiatr, pływanie i tandemy

Rano okazało się, że wieje, aż za dobrze! Dobrze zbudowani instruktorzy swobodnie śmigali na latawcach 5 m2, a co drobniejsze z nas mogły co najwyżej z brzegu kibicować pływającym.

Na szczęście z czasem wiatr nieco osłabł i można było (nadal – na małych latawcach) wskakiwać na wodę! Wygłodniałe pływania, rzuciłyśmy się na kite’y i szalały ile starczało sił, przepłacając to oczywiście potężnymi zakwasami kolejnego dnia. Ale – co tu dużo mówić – było warto! 🙂

Tego dnia udało nasze dziewczyny pływały także na kite’cie w tandemach. To jedna z najpopularniejszych atrakcji naszych campów w El Gounie. Nie bez powodu! Dzięki pływaniu na jednej desce razem z instruktorem, początkujące kitesurferki mogą przekonać się, jak to jest być kitesurferką i ku czemu dążą w trakcie szkolenia. Bardziej zaawansowane dziewczyny mogą zobaczyć, jak krok po kroku wygląda przejście na switch czy skok i dzięki temu szybciej opanować te umiejętności.

Dzień piąty: Pływanie i zwiedzanie Mariny

We wtorek aura zmieniła się kolejny raz. Wiał lekki wiatr, na tzw. duże szmaty – czyli wielkie latawce 14 m2 i więcej. Miałyśmy więc się okazję poćwiczyć swoje umiejętności w bardzo różnych od poprzedniego dnia warunkach.

Wieczorem poszłyśmy na spacer do Marinie, która z kolei zaprojektowana została na wzór miast na południu Europy. Pełno tam więc luksusowych jachtów, eleganckich sklepów, uroczych knajpek i barów. Przysiadłyśmy w jednym z nich (Bartender – polecamy serdecznie), że uczcić te dni tradycyjnym toastem za progres, a te z nas, którym starczyło sił, kontynuowały jeszcze zabawę w klubie Aurora – także w Marinie.

Dzień szósty: Teoria kitesurfingu i self rescue

Ostatniego dnia campu, przyszedł czas na jeden z naszych ulubionych elementów campu – wykład Piotra Camel Szlagowskiego o teorii kite’a. To świetna okazja, żeby dowiedzieć się o prawie drogi, czyli zasadach bezpieczeństwa, pływach, efektach wiatrowych i sprzęcie oraz zadać wszystkie te trudne pytania, które chodziły nam po głowie przez cały camp.

Po południu natomiast pod okiem instruktora Łukasza uczyłyśmy się self rescue, czyli samoratownictwa na wodzie.

Dla odmiany, po takim pełnym rozmów o bezpieczeństwie dniu, wieczorem w bazie zrobiło się nieco niebezpiecznie. 😉 Camp kończyłyśmy bowiem przebieranym party, a tematem byli Piraci z Kraibów. W Red Sea Zone zjawiły się więc groźnie wyglądające piratki z opaskami na oczach, trupimi czaszkami wytatuowanymi (flamastrem) na ramionach, czasowymi bliznami na policzkach, rewolwerami za pasem i hakami zamiast dłoni.

Uczestniczki campu głosowały na najlepsze przebranie i tak wyłoniłyśmy zwyciężczynię konkursu – Magdę, która w nagrodę otrzymała piękną lycrę od firmy Nevrboard – sponsora campy (dziękujemy!).

Na koniec odbyło się losowanie upominków. Było trochę wzruszeń (że czas się rozstać), mnóstwo śmiechu (jak przez cały tydzień) i przede wszystkim postanowień, że nadal będziemy cisnąć progres i jak najszybciej spotkamy się na kolejnych campach.

  • Chcesz do nas dołączyć? Informacje o kolejnych campach w El Gounie znajdziesz TUTAJ.

Kite Camp dla Dziewczyn w El Gounie odbył się 3 – 10 maja 2018 r.

Organizatorzy: Dziewczyny, które kochają kitesurfing, EASY SURF Travel, Red Sea Zone

Sponsorzy: Lirene, Nevrboard, Zooki Wear, Unique Tattoo, Hang 10

Sprzęt: Slingshot Polska, SU-2 Kiteboards

Zdjęcia: Adam Harry Charuk, Jan Szlagowski, Piotr Camel Szlagowski

 

Zapisz się na naszą listę mailingową

Pobierz BEZPŁATNIE e-book "Podręcznik kitesurfingu dla totalnie początkujących"

My też nie lubimy spamu. Będziemy wysyłać Ci tylko informacje o campach.

Chcesz być na bieżąco z informacjami o campach?
Zamów nasz newsletter!
ZAMAWIAM

Pobierz bezpłatnie e-book "Podręcznik kitesurfingu dla
totalnie początkujących"

Zapisz się na naszą listę mailingową, żeby otrzymać podręcznik całkowicie bezpłatnie.
close-link