fbpx
with Brak komentarzy

Nasze sposoby na eliminowanie jednorazowego plastiku z kitesurfingowych podróży.


W sezonie 2019 wypowiedziałyśmy wojnę jednorazowemu plastikowi. Dlaczego? Podczas naszych kite’owych – i nie tylko – wyjazdów napatrzyłyśmy się na reklamówki dryfujące po wodzie, butelki zaśmiecające wydmy, hałdy plastikowych odpadów tuż obok dziewiczych plaż. I powiedziałyśmy: Dość! Nie chcemy przykładać ręki do zaśmiecania świata plastikiem. A zwłaszcza – nie chcemy przykładać ręki do zaśmiecania plastikiem mórz i oceanów, które tak bardzo kochamy.

Obiecałyśmy więc sobie i Wam, że w tym roku plastik zniknie z naszych campów. Żadnych plastikowych talerzyków, sztućców i kubków na naszych campach. A przede wszystkim słomek, z których tak łatwo przecież zrezygnować!

Więcej na temat naszej akcji możecie przeczytać TUTAJ.

Zaczęłyśmy także namawiać zaprzyjaźnione beach bary, żeby one również – na początek – zrezygnowały choćby ze słomek. I z czego bardzo się cieszymy, szybko znalazłyśmy sojuszników! Zaprzyjaźniona restauracja w Jastarni – Rettungs Budy, w której regularnie bywamy i organizujemy marynarskie party podczas naszych campów już zapowiedziała – w tym roku słomek nie będzie wcale! Bardzo się cieszymy! Także szkoła RedSeaZone, z którą współpracujemy w El Gounie, właśnie wymienia plastikowe rurki na papierowe!

Rezygnujemy z plastiku w podróży

Ale także, a może przede wszystkim, postanowiłyśmy zacząć od siebie. Nie startowałyśmy od zera. Kranówkę piłyśmy już od wielu, wielu lat. Chodziłyśmy z własnymi torbami na zakupy. Metki w supermarketach przyklejałyśmy na bezpośrednio owoce, zamiast niepotrzebnie pakować je do woreczków. Wraz ze startem akcji zaczęłyśmy prosić też o drinki i napoje bez słomek. Ale wszystko to działo się w Polsce.

Wyzwaniem wydawały się jednak podróże. Problem był niemały, bo poza domem spędzamy ponad 6 miesięcy w roku. A, że często są to ciepłe miejsca (tak, wiemy, mamy szczęście) i po pływaniu chce się pić okrutnie, butelkowana woda zawsze schodziła na takich wyjazdach hektolitrami. 1,5 litrowa butelka nie wystarczała nawet na jeden dzień! To zdrowo, owszem, dla nas. Jednak dla środowiska – niekoniecznie.

Na dodatek nie samą wodą żyje człowiek. Dochodzą do tego mrożone kawy z rana i pyszne drinki wieczorami serwowane – a jakżeby inaczej – w plastikowych kubkach. To sumie to kilogramy plastiku “produkowane” podczas każdego wyjazdu! Co z tym zrobić? Jak maksymalnie to ograniczyć? Zaczęłyśmy działać!

Dołącz do naszego wydarzenia na Facebooku: W 2019 r. piję bez plastikowej słomki

Kubek termiczny na kawę

Po pierwsze kupiłyśmy kubek termiczny – za radą znajomych – Contingo. Zimą, z pewną nieśmiałością, zabrałyśmy go w podróż po Azji, głównie z myślą, żeby do niego zamawiać kawę mrożoną na wynos. Chwilę niepewności przeżyliśmy na lotnisku, oczywiście chcąc wziąć kubek ze sobą na pokład. No bo, jak to tak? Będziemy mogły przewieźć w bagażu podręcznym pojemnik większy niż 100 ml? Czy nikt nas nie zatrzyma? Czy nie odbiorą nam kubka?

Nasze obawy okazały się bezpodstawne. Kubek spędził z nami lot, przez nikogo nie niepokojony. Nikt nie wypytywał o jego obecność w bagażu podręcznym, ani przy wylocie z Warszawy, ani przy powrocie, ani podczas licznych lotów wewnętrznych.

Pozostało jeszcze pytanie, jak zareaguje na niego obsługa kawiarni? Jak wytłumaczymy uśmiechniętej staruszce na tajskim straganie, że wolimy pić w ten sposób? I wiecie co się stało? Ano NIC! Zupełnie! Pierwszą kawę wypiłyśmy już na Okęciu. Miły pan z Costy zrobił nam latte na wynos, dokładnie na miarę naszego kubka (nawet zapytał o pojemność!), wlał do niego i tak szczęśliwe wsiadłyśmy do samolotu.

Dalej było równie łatwo. Zamawianie napoju do kubka nikogo nie dziwiło, a komunikacja w angielskim, tajskim ani żadnym innym języku nie była konieczna. Wystarczało postawienie go na ladzie. Zero zdziwienia i zero plastiku. Na dodatek zimne napoje pozostawały w nim dłużej naprawdę zimne, a lód rozpuszczał się dużo wolniej. Byłyśmy zachwycone! Kubek na stałe wylądował w naszym plecaku.

Butelka filtrująca na wodę

Pozostał jednak drugi problem – co zrobić z butelkowaną wodą? Jak wyeliminować plastik tutaj, skoro na zewnątrz ponad 30 stopni, żar leje się nieba, a lokalna kranówka zdecydowanie nie nadaje się do picia?

I tu szczęśliwie trafiłyśmy na butelki filtrujące Water-to-go. Znajomy – zresztą także kitesurfer – który dowiedział się o naszej akcji, podrzucił nam link zapewniając, że z dzięki tym butelkom “można pić wodę nawet z kałuży”. Wydawało się to zbyt piękne, żeby było prawdziwe, ale postanowiłyśmy spróbować. Zaczynając jednak od kranówki, a nie kałuży! 😉

Wybrałyśmy różową butelkę (oczywiście) i najmniejszą – żeby mieściła się do każdej torby i żebyśmy nie musiały chodzić z litrem wody.

Na początek po prostu wzięłyśmy ją na siłownię, żeby wyrobić sobie nawyk noszenia jej zawsze przy sobie i przetestować ją w swojskich warunkach. Przyznajemy, że chwilę zajęło nam przyzwyczajenie się do picia przez dzióbek. Zorientowałyśmy się też, że woda filtruje się w trakcie picia, a więc leci też trochę mniejszym strumieniem niż z butelki. Ale po 2 dniach kompletnie przywykłyśmy do dzióbka. Zauważyłyśmy za to, że przefiltrowana woda ma lepszy smak.

Mniej plastiku, więcej oszczędności

Kolejnym testem był wyjazd do Hiszpanii. Tym razem już nie obawiałyśmy się lotniska, przypuszczając, że butelka (pusta) przejdzie kontrolę bagażu podręcznego bez problemu. Tak też się stało. Na dodatek, zaraz za bramkami, zdałyśmy sobie sprawę z jeszcze jednego plusa podróżowania z filtrującą butelką. Podczas, gdy reszta pasażerów udała się po małe mineralne w lotniskowych cenach – 6 zł za 500 ml (!!!), my napełniłyśmy butelkę kranówką ciesząc się nieograniczonym dostępem do wody – za darmo.

I tak, cały wyjazd spędziłyśmy uzupełniając wodę w butelce w dowolnym kranie. Inwestycja zwróciła się więc praktycznie od razu, środowisko nie ucierpiało, a my przy okazji odkryłyśmy jeszcze parę plusów posiadania filtrującej butelki:

  • zawsze masz wodę do picia; pomyśl o takiej sytuacji – poranek po imprezie, bardzo chcesz się napić, a tu w domu ani kropli wody…
  • nie musisz nosić ciężkich butelek; żadnego zastanawiania się, czy w domu jest woda, żadnego dźwigania wielu litrów mineralnej ze sklepu. Po prostu kolejny raz nalewasz wodę z kranu

Wyjazd do Hiszpanii utwierdził nas w przekonaniu, że filtrująca butelka to naprawdę rewelacyjne rozwiązanie. A tymczasem zbliżał się nasz wyjazd do Egiptu, gdzie kranówka zdecydowanie nie cieszy się dobrą sławą. Ruszając tam wzięłyśmy jednak Water-to-go ze sobą stwierdzając: Zobaczymy, jak sobie poradzi. Raz kozie śmierć!

Egipt – test butelki Water-to-go

Producent butelek Water-to-go (firma jest brytyjska) zapewnia, że zastosowany w nich filtr eliminuje bakterie, wirusy, przeszedł liczne testy i badania. Pita z niej woda powinna więc być bezpieczna.

Gdy jednak na początku kwietnia przyleciałyśmy do Egiptu i powiedziałyśmy (mieszkającym tu) znajomym o pomyśle picia przefiltrowanej wody, byli sceptyczni.
– A jeśli dostaniecie “zemsty faraona”? – dopytywali.
– To dostaniemy! – uznałyśmy.
Wiedziałyśmy, że nie ma lepszego testu skuteczności butelki niż sprawdzenie tego na żywym organizmie. Najlepiej swoim.

Dla niewtajemniczonych – tzw. “zemsta faraona” to dokuczliwa biegunka połączona z ogólnym osłabieniem organizmu, będąca postrachem turystów. Znamy ją głównie z opowieści, bo w El Gounie nigdy nam się nie przytrafiła, choć piłyśmy napoje z lodem i jadłyśmy wszystko w hotelach oraz restauracjach. Na szczęście na miejscu są błyskawicznie działające miejscowe lekarstwa, więc stwierdziłyśmy – ryzykujemy! I tak egipska kranówka popłynęła do naszej butelki po raz pierwszy.

Było to trzy tygodnie temu. Po pierwszej dobie widziałyśmy, że chyba wszystko jest OK. Po trzech tygodniach jesteśmy już pewne. Nie pojawiły się nawet najmniejsze problemy żołądkowe. Faraon śpi spokojnie, a my szeroki łukiem omijamy w sklepach półki z butelkowaną wodą.

Zrobiłyśmy kolejny, ogromny krok na drodze do wyeliminowania jednorazowego plastiku z naszych podróży i naszego życia. A filtrująca butelka, razem z paszportem, weszła na stałe do naszego podróżnego niezbędnika!
. . .
Dla tych z Was, które także chciałyby zrezygnować z butelkowanej wody i kupić butelkę Water-to-go mamy specjalny KOD RABATOWY: KOCHAMKITESURFING. Otrzymacie z nim 10% zniżki na zakup butelek na: watertogo.pl

Zapisz się na naszą listę mailingową

Pobierz BEZPŁATNIE e-book "Podręcznik kitesurfingu dla totalnie początkujących"

My też nie lubimy spamu. Będziemy wysyłać Ci tylko informacje o campach.

Leave a Reply

Chcesz być na bieżąco z informacjami o campach?
Zamów nasz newsletter!
ZAMAWIAM

Pobierz bezpłatnie e-book "Podręcznik kitesurfingu dla
totalnie początkujących"

Zapisz się na naszą listę mailingową, żeby otrzymać podręcznik całkowicie bezpłatnie.
close-link