fbpx
with 8 komentarzy
k1
Mui Ne, grudzień 2015, powrót do miejsca, gdzie wszystko się zaczęło fot. Justyna Klich

Gdyby nie Chiński Nowy Rok, może kitesurfing nigdy nie pojawiłby się w moim życiu.


Wszystko zaczęło się zupełnie niespodziewanie… Jak co roku podróżowałyśmy zimą po Azji. Wylądowałyśmy w Bangkoku. Stamtąd pojechałyśmy do Siem Reap zwiedzać pobliskie świątynie Angkor Wat. Dalej była stolica Kambodży – Phnom Penh. I wreszcie przyszedł czas na podbój Wietnamu. Podbój, któryś skończył się sromotną porażką dzień po rozpoczęciu inwazji.

W Sajgonie powitały nas udekorowane bary i restauracje, rozbrzmiewające noworocznymi piosenkami w stylu „On New Year’s Day” U2, które przy piekielnym upale i pod koniec stycznia brzmiały cokolwiek dziwnie. Wszystkie lokale zapraszały na „sylwestrowe” imprezy, a miasto szykowało się na świąteczną paradę pokaz fajerwerków. Wszystko dlatego, że za 2 dni zaczynał się chiński Nowy Rok.

Nie brzmiałoby to tak źle, gdyby nie fakt, że poza świętowaniem, w mieście niewiele dało się robić. Nie działał Centralny Market (jedna z atrakcji turystycznych miasta) i większość sklepów. Oferta biur podroży była mocno ograniczona.

– Trzydniowa wycieczka po delcie Mekongu? Wykluczone! Wróćcie po świętach! – słyszałyśmy wszędzie.

Po krótkiej naradzie zdecydowałyśmy – Morze nie będzie zamknięte!

I bladym świtem, tuż po hucznym, ponownym (z naszej perspektywy) powitaniu nowego roku 2014, uciekłyśmy do pierwszej lepszej wypoczynkowej miejscowości nad brzegiem morza – Mui Ne.

Nie, nie wiedziałyśmy, że to azjatycka stolica i kitesurfingu. Cieszyła nas wizja kilku dni po palmami, z dala od zatłoczonego Sajgonu.

Wynajęłyśmy hotelik nad brzegiem morza, rzuciły w pokoju bagaże i szybko poszłyśmy rozeznać się w terenie. Na tyłach hotelu był taras wychodzący wprost na – kamienisty niestety – brzeg.

muine
Hotelik w, którym zatrzymayśmy się w Mui Ne 

Zeszłam więc po schodkach rzucić okiem na wodę i sprawdzić, czy gdzieś na horyzoncie nie widać bardziej przyjaznych, piaszczystych plaż.

8132347
Mui Ne, Wietnam, styczeń – luty 2014, fot. Justyna Klich

I wtedy zobaczyłam TO. Tysiące, ba – dziesiątki tysięcy kolorowych latawców na horyzoncie! Magia! Bajka! Nierzeczywisty obraz setek wielobarwnych punktów. Szczęśliwie, Justyna która szła tuż za mną szybko wyjęła aparat i uchwyciła ten moment. Moment, który zmienił nasze życie

okok
Mui Ne, Wietnam, styczeń – luty 2014, fot. Justyna Klich

Nie jestem nawet pewna, czy wiedziałam wówczas, jak nazywa się ten sport. Ale wiedziałam jedno – MUSZĘ tego spróbować. Muszę być jednym z tych latawców unoszących się na niebie. Muszę smigać w tę i z powrotem po falach, jak kitesurferzy, których z oddali ledwo widziałam.

Jeszcze tego samego dnia poszłyśmy szukać szkółki kitesurfingu, a następnego dnia miałyśmy pierwszą lekcję. Tydzień później zaś, zamiast bukować bilety loty do Lizbony na Wielkanoc (taki wcześniej była plan), organizowałyśmy sobie już wyjazd do Egiptu. Na kite’a oczywiście.

O tym wszystkim, co działo się dalej, i o niesamowitym sporcie, jakim jest kitesurfing, będzie właśnie ten blog.

Zapisz się na naszą listę mailingową

Pobierz BEZPŁATNIE e-book "Podręcznik kitesurfingu dla totalnie początkujących"

My też nie lubimy spamu. Będziemy wysyłać Ci tylko informacje o campach.

8 Responses

  1. […] Wszystko działo się w wietnamskim Mui Ne, azjatyckiej mekce tego sportu gdzie, zaczęła się nasza przygoda z kitesurfingem. […]

  2. […] Wszystko działo się w wietnamskim Mui Ne, azjatyckiej mekce tego sportu gdzie, zaczęła się nasza przygoda z kitesurfingem. […]

  3. meowinka
    | Odpowiedz

    Od tego się zaczyna- gdzieś kiedyś zobaczysz mnóstwo kite’ów vel „muszelek” na niebie i wiesz, że to jest to 🙂

    • Kasia
      | Odpowiedz

      Albo spadochronów 😉 Ciekawe, że jest właśnie tak, jak piszesz. Wszyscy, którzy zakochali się w kite’cie opowiadają, że po prostu wiedzieli od razu, że to jest to i, że nie da się temu uczuciu oprzeć. 🙂 No cóż – it was love at first kite 😉

  4. […] To nie problem! Żeby zacząć nie musisz mieć super kondycji. (Same zaczęłyśmy pływać trochę przypadkiem, a pierwsze lekcje wzięłyśmy spontanicznie, na wakacjach w Wietnamie, w zasadzie oderwane od biurek i komputerów. (Więcej na ten temat piszemy TUTAJ). […]

  5. […] To nie problem! I tak możesz zacząć pływać, a o dobrą kondycję zadbasz  w międzyczasie. Same zaczęłyśmy pływać trochę przypadkiem, a pierwsze lekcje wzięłyśmy spontanicznie, na wakacjach w Wietnamie, w zasadzie oderwane od biurek i komputerów. Więcej na ten temat piszemy TUTAJ. […]

  6. […] Wszystko działo się w wietnamskim Mui Ne, azjatyckiej mekce kitesurfingu gdzie, zaczęła się nasza przygoda z tym sportem. (Więcej na ten temat piszemy TUTAJ.) […]

  7. […] z kitesurfinfgiem było jak strzała Amora. Gdy przypadkowo trafiłyśmy na pierwszy spot (więcej o tym pisałyśmy tutaj), nasz los był […]

Leave a Reply

Chcesz być na bieżąco z informacjami o campach?
Zamów nasz newsletter!
ZAMAWIAM

Pobierz bezpłatnie e-book "Podręcznik kitesurfingu dla
totalnie początkujących"

Zapisz się na naszą listę mailingową, żeby otrzymać podręcznik całkowicie bezpłatnie.
close-link