fbpx
with Brak komentarzy

 

Nauka w parze albo w rodzinie rzadko kończy się sukcesem. Zwykle – kończy się natomiast kłótniami. Dlaczego?


Marzenia vs. rzeczywistość

W teorii (albo w marzeniach) ma to wyglądać tak: Chłopak – kitesurfer i jego dziewczyna (jeszcze – nie – kitesurferka). On kocha wiatr, wodę (rozumiemy, rozumiemy) i w każdej wolnej chwili pędzi na spot. Kocha także ją więc (oczywiście) chce, żeby ona też spróbowała tego sportu. Ona jest chętna, więc pada decyzja: No to Cię nauczę! Idealnie, prawda?

Teraz on jeździ na spoty razem z nią. Ma pływającą dziewczynę i na dodatek nie musi odpowiadać na trudne pytania, czemu ZNOWU znika z domu albo czemu zszedł z wody po trzech godzinach, choć obiecywał trzy kwadranse. Kto by tak nie chciał!?

Ona ma kurs za darmo, fajną, nową pasję i możliwość bezkarnego kupowania kolorowych ciuchów na wodę. Kto by tak nie chciał!?

Razem odwiedzają najlepsze spoty na świecie, a wieczorami przy winie rozmawiają o progresie i oglądają kite’owe filmiki. Idealnie, prawda?

W praktyce wygląda jednak zupełnie inaczej. Nauka w parze albo w rodzinie rzadko kończy się sukcesem. Zwykle – kończy się natomiast kłótniami. Instruktorzy wiedzą o tym na tyle dobrze, że często do uczenia bliskich zatrudniają… innych instruktorów

Oczywiście, na miejscu chłopaka-kitesurfera może też być dziewczyna, która uczy swojego partnera. Mogą to być rodzice szkolący dzieci albo – odwrotnie – dorosłe dzieci szkolące rodziców. Wszystkie te sytuacje łączy jedno: Uczenie kogoś bliskiego to niemal gwarantowany przepis na katastrofę.

Dlaczego tak się dzieje? Czemu lepiej wybrać naukę u postronnego (i doświadczonego!) instruktora? Dlaczego nie należy uczyć się u chłopaka / dziewczyny / córki / ojca etc.? Oto 5 najważniejszych powodów:

1. Krytyka jest traktowana osobiście

Do obcego i zawodowego instruktora mamy zdrowy dystans i zaufanie – w końcu to profesjonalista! To ważne, bo dzięki temu sami też podchodzimy do zajęć poważniej. Stawiamy się punktualnie na lekcje i staramy się maksymalnie wykorzystać nasz czas, bo za to płacimy. Nie ma żadnego “Misiu, to może od jutra…” Nawet w chwili słabości. 

Jednocześnie, rady i wagi instruktora odbieramy (albo przynajmniej staramy się odbierać), jako konstruktywną krytykę, która ma nam pomóc w nauce, a nie… czepianie się.

Gdy uczy nas nasz 

chłopak, dziewczyna albo inna bliska osoba łatwo stracić dystans – do niej i do siebie. A wtedy każda, nawet najbardziej konstruktywna rada, może być traktowana, jak personalny atak.

Weźmy przykład chłopaka, który uczy dziewczynę. Bardzo prawdopodobne, że prędzej czy później jej będzie smutno, bo chłopak ją krytykuje. Albo z kolei on będzie wkurzony, bo ona czegoś nie rozumie, więc NA PEWNO go nie słucha albo – co gorsza – krytykuje jego metody nauczania. No i sprzeczka gotowa…

2. Ktoś musi tracić “warun”, żeby uczyć bliską osobę

Uwierz nam! Gdy dobrze zawieje (zwłaszcza po kilku dniach czekania na wiatr) ostatnie na co będzie miał ochotę twój samozwańczy instruktor, to wyjaśnianie Ci, jak rozłożyć linki albo utrzymać kite’a w zenicie. Coś tam może wytłumaczy przez 15 minut, tęsknym okiem zerkając na znajomych kitesurferów, szalejących na wodzie, ale w końcu nie wytrzyma i dołączy do nich “tylko na chwilkę” i… i wróci po 3 godzinach. 

Ty natomiast zostaniesz z rozwiniętym do połowy barem rozwiniętym, poczuciem niedosytu i (nadal) zerowym poziomem umiejętności. 

Ten sam scenariusz powtórzy się przy kolejnym wyjeździe, potem jeszcze następnym. I tak do końca sezonu. Efekt? Ty nadal nie będziesz miała pływać. Twój – partner kitesurfer będzie

wiecznie rozdarty między chęcią nauczenia Ciebie a zrobienia progresu. Koniec końców nikt więc nie będzie zadowolony.

Jest tylko jedno rozwiązanie: Kurs w profesjonalnej szkole, u zawodowego instruktora, który przeprowadzi lekcję nawet, a może zwłaszcza, gdy jest “warun” i nie ucieknie w połowie, żeby przećwiczyć triczki.

3. Ambicje i oczekiwania wobec bliskiej osoby utrudniają naukę

“Miej wyje…, a będzie Ci dane”. Znasz to? Często działa. W drugą stronę – niestety – także. Jeśli czegoś chcesz bardzo, może nawet – trochę za bardzo – wszystko idzie gorzej, wolniej i przestaje sprawiać jakąkolwiek przyjemność.

Tak mniej więcej działa nauka kitesurfingu – w parze, w rodzinie, albo w ogóle. Osoba, która uczy, zwykle podświadomie dużo (za dużo?) oczekuje od swojego ucznia, jeśli jest to jego dziewczyna, chłopak, rodzic, dziecko etc. 

Po pierwsze – chce mieć powody do dumy, więc pragnie, żeby ukochanemu – kursantowi najlepiej, najszybciej, najfajniej. 

Po drugie – chce na uczeniu stracić jak najmniej czasu – wiadomo!

Po trzecie – chce mieć także dowody swoich umiejętności instruktorskich w postaci szybkiego progresu

Po czwarte – dla doświadczonego kitesurfera (który jednak instruktorem nie jest) wszystko, czego czego cię uczy jest już łatwe lub wręcz oczywiste. Może więc nie mieć

cierpliwości i  nie rozumieć dlaczego nie pojmujesz prostych rzeczy.

Kończy się błędnym kołem: On się frustruje, bo tobie nie wychodzi, a tobie nie wychodzi bo on się frustruje. Jeśli oboje nie jesteście aniołami cierpliwości – awantura gotowa.

4. Dobry kitesurfer niekoniecznie jest dobrym instruktorem

Doświadczony instruktor, jest trochę, jak lekarz. Widział już wszystko. Każdy błąd i każdy sukces. Nic go nie zdziwi, więc na lekcji z nim nie musisz się wstydzić ani stresować. Możesz też czuć się bezpiecznie, bo profesjonalny instruktor potrafi odróżnić sytuację niegroźną (nieplanowany lot metr nad wodą) od naprawdę niebezpiecznej, a tej drugiej zawczasu zapobiec. 

Dobry instruktor, jest też trochę psychologiem – wie kiedy chwalić, kiedy korygować błędy, a kiedy zakończyć lekcję. 

Przede wszystkim jednak wie, jak wytłumaczyć każdą rzecz i to na tysiąc sposobów. Nie trafia do Ciebie pierwsze wyjaśnienie? Znajdzie inny sposób, jak przekazać, co masz robić. Widzi nie tylko, że coś poszło nie tak, ale DLACZEGO poszło nie tak! No i jak to zmienić – czy wykonać inny ruch latawcem? Czy inaczej ułożyć ciało? 

Samozwańczy instruktor (chłopak / dziewczyna / kolega etc.) często po prostu nie będzie miał niezbędnego doświadczenia i nie będzie wiedział, dlaczego “uczeń” popełnia błędy i jak to naprawić.

5. Uszkodzenie sprzętu może być przyczyną nieporozumień

No i jeszcze jedna sprawa – kwestia sprzętu. Gdy bierzesz kurs w szkole – uczysz się na szkółkowym sprzęcie. Gdy uczy cię ktoś znajomy, (prawdopodobnie) będziesz trenować na jego prywatnym latawcu, barze i desce. A – dla niewtajemniczonych – sprzęt do kitesurfingu nie jest tani, a jego uszkodzenie w razie popełnienia błędu – całkiem prawdopodobne. I co w takiej sytuacji? Jeśli jesteś na lekcji i sprzęt się uszkodzi (a Ty wykonujesz polecenia instruktora), odpowiedzialny jest instruktor i to z nim szkoła wyjaśnia przyczynę uszkodzenia albo zniszczenia sprzętu. Gdy uszkodzisz podczas nauki sprzęt sobie, chłopakowi albo znajomemu… No cóż – nie zazdrościmy… W  najlepszym przypadku będzie między Wami nieprzyjemnie. W najgorszym – w ogólne może już między Wami nie być.

.  .  .

Jeśli jednak trafisz w ręce doświadczonego i profesjonalnego instruktora Twoja nauka będzie szybsza, skuteczniejsza i mniej stresująca. A być może, przy okazji, ocalisz Wasz związek przyjaźń albo więzi rodzinne. Tylko tyle i aż tyle!

 

 

Zapisz się na naszą listę mailingową

Pobierz BEZPŁATNIE e-book "Podręcznik kitesurfingu dla totalnie początkujących"

My też nie lubimy spamu. Będziemy wysyłać Ci tylko informacje o campach.

Leave a Reply

Chcesz być na bieżąco z informacjami o campach?
Zamów nasz newsletter!
ZAMAWIAM

Pobierz bezpłatnie e-book "Podręcznik kitesurfingu dla
totalnie początkujących"

Zapisz się na naszą listę mailingową, żeby otrzymać podręcznik całkowicie bezpłatnie.
close-link