To był niezwykły camp. Największy do tej pory, bo brało w nim udział prawie 30 uczestniczek. I niesamowity, jeśli chodzi o pogodę! Miałyśmy 100% wiatru i przez wszystkie 4 dni zaplanowane na pływanie, szalałyśmy na wodzie.
Ale zaczęłyśmy – tradycyjnie – od popołudniowego grillowania. To już nasza mała tradycja. Pierwszy dzień campu zaczynamy zawsze po południu. Tym razem był to piątek 26 czerwca. Dziewczyny docierają na camping Molo Surf w Jastarni od popołudnia do późnej nocy – jak komu pasuje. Są gorące powitania, bo wiele uczestniczek zna się już z poprzednich campów, oraz zapoznawcze rozmowy w naszym ukochanym, campingowym Chill Barze, pięknie położonym, nad samą wodą.
A żeby zapoznanie szło szybciej, a rozmowy płynęły wartko jest zawsze powitalny drink od naszych gospodarzy (MoloSurf – dzięki!).
Tymczasem rozpala się grill… Przy szumie wody, sączącej się z baru muzyce i gwarze rozmów zaczyna się pierwsza wspólna kolacja. Tym razem przypadła ona na jeden z najdłuższych wieczorów w roku, choć rozmowy toczyły się więc do późna, ciągle było widno.
Gdy na miejsce dotarły już (prawie) wszystkie dziewczyny przyszła pora na jedną z najprzyjemniejszych części powitalnego wieczoru – gift packi.
Tym razem prezenty dla naszych dziewczyn przygotowała firma Lirene (dziękujemy!).
Nie zabrakło też naszych „firmowych” koszulek i nowych na naszych campach – plecaczków, idealnych do schowania drobiazgów w drodze na spot.
Choć wieczór był chłodnawy, hawajskie girlandy na szyjach wprawiły nas w gorący nastrój. Było pozowanie do „rodzinnych” zdjęć, ploteczki, drineczki, a nawet, przynajmniej dla niektórych, tańce do później nocy.
Pływanie do upadłego
Co, niechybnie, oznaczało ciężki poranek. Bo prognoza na następny dzień była ZNAKOMITA! Pierwsza grupa stawiła się w szkółce Kitestyle (która, jak zwykle odpowiadała za szkoleniową część campu) już o 9.00! No, prawie… 😉
Plany były ambitne – 2 sesje szkoleniowe. Jedna przed, druga po południu. I większość dziewczyn ten plan zrealizowała! Gratulujemy!
Szczególnie tym, które znalazły sposób na chłodną aurę, jak Asia, która żeby nie zaznać szoku po zmianie warunków z egipskich (tak, była na naszym poprzednim campie) na polskie, szkoliła się w… dwóch piankach.
To nasz patent. 🙂 Jeśli jesteście zmarzluchami, a pięknie wieje choć niekoniecznie idzie to w parze z upalną temperaturą, wbijajcie dwie pianki! Tak, nie jest to najwygodniejsze, ale zupełnie spokojnie da się pływać. A gdy wiele, nie ma co tracić czasu!
Po pływaniu do upadłego – w przypadku najtwardszych zawodnicze 5 godzin ciągiem na wodzie albo dwie sesje szkoleniowe, należał nam się solidny odpoczynek.
Ale kto by odpoczywał, gdy plażowy bar Wejście 49, jedna z naszych ulubionych miejscówek w Jastarni, odpalała właśnie, pierwszy raz w sezonie, swoja legendarna sobotnią imprezę.
W Wejściu 49 powitały nas tworzące klimat palmy przy wejściu, zachód słońca i pyszne arbuzowe drineczki! Szczerze mówiąc na nich nie skończyłyśmy wieczora… 🙂
Zmienna aura i magiczny spektakl
Niedzielny poranek nie zapowiadał udanego pływania. Na zmianę lało, grzmiało, wychodziło słońce i tak w kółko. Zrywał się tak mocny wiatr, ze wyginał korony drzew, a popołudniowa sesja na wodzie wydawała się mocno wątpliwa.
Kilka dziewczyn zrezygnowało nawet z zajęć… Jak się okazało – niesłusznie. Te które dotarły na spot były zgodne: To była jedna z najlepszych sesji campu.
Wiatr się uspokoił, wyszło słońce i można było pływać, aż do jego zachodu.
Na dodatek, na koniec dnia, tak zmienna w tę niedzielę natura, sprawiła nam jeszcze jedną niespodziankę. Zachód słońca był niezwykle intensywny, wręcz magiczny, a na dodatek nad zatoką pojawiła się tęcza…
I przy takim spektaklu, zaczął się wieczór, który spędzałyśmy na Molo Surf w campingowym chill barze. Był DJ, tańce, grillowanie i ognisko, które idealnie rozgrzało nas w chłodny wieczór.
Tak bardzo, że wśród pisków i śmiechów, zaczęłyśmy stroić się w słomkowe kapelusze i hawajskie spódnice. Idealne, jak widomo, na ognisku. 😉
Depower w akcji i „Surfeka” w barze
Izie tak bardzo spodobała się hawajska spódniczka, że następnego dnia pojawiła się na spocie właśnie w niej i w niej ruszyła na wodę! 🙂 Kochamy nasze dziewczyny – naprawdę! Za hard ducha, ciśnienie na progres i ułańską fantazję!
Tego dnia wiało naprawdę solidnie! Większości z nas wystarczyły latawce 6, maksymalnie 7 m 2. Do tego lekka falka (tak, na zatoce) i zmienny, ale cały czas wiejący wiatr – idealne warunki, żeby poćwiczyć operowanie depowerem! 🙂
Cisnęłyśmy cały dzień – ciągiem albo (jak ktoś miał 2 sesje szkoleniowe) – z przerwą na rybkę. 🙂
Rybka w trakcie dnia mogła oczywiście zaspokoić głód tylko na chwilę, więc nasz wieczorne plany były strzałem w dziesiątkę. Ostatni wieczór campu spędziłyśmy bowiem w Rettungs Budy – zaprzyjaźnionym barze, tuż za wydmami, z widokiem na Bałtyk, wspaniałą atmosferą i wybornymi drinkami.
To także lokal z tradycjami, który niegdyś był morską stają ratowniczą, wyciągająca z opresji statki, które utknęły na mieliźnie. Dlatego wybrałyśmy się tam ubrane tematycznie – po marynarsku.
Gospodarze z kolei podjęli nas po królewsku. Była znakomita pizza, dzbanki z shotami na stole i pyszny drink do wyboru. W tym specjalnie na ten wieczór stworzona – „Surferka”. 🙂
Obsługa (jesteście wielcy – dzięki!) dołączyła do nas i także przywdziała marynarskie stroje! To był niezapomniany, fantastyczny wieczór! I idealna, ostatnia noc campu.
Powroty o zachodzie słońca
Ostatni dzień campu zaczęłyśmy od dłuuuugiego i pysznego śniadania (na pożegnanie załoga Molo Surf postanowiła spełnić wszystkie nasze śniadaniowe życzenia – dzięki!).
Po nim przyszedł zaś czas na rozstrzygnięcie konkursów.
Główna nagroda – kokon Boska’s Teddies – za najlepsze marynarskie przebranie poszła do Klaudii. A koszuli Zooki Wear – do Magdy i Izy.
Potem ruszyłyśmy na ostatnią sesję na wodzie. Było pięknie, bo świeciło słońce, a wiatr tego dnia był słabszy. Wczesnym popołudniem zaczął jednak siadać zupełnie. Może i dobrze, bo nie żal było opuszczać Jastarni. Był za to czas na wspólny obiad. Pożegnalną rybkę, sałatkę, czy, co kto lubi i ruszenie w drogę, w trakcie której towarzyszyły nam piękny, czerwcowy zachód słońca!
Camp odbył się 23 – 27 czerwca na Campingu Molo Surf w Jastarni
Sponsorzy campu: Lirene, Zooki Wear, Boska’s Teddies, Fresh Kitesurfing, Chasing Lands
Gospodarze wieczorów: Rettungs Budy, Wejście 49
Szkolenia organizowało: Kitestyle
Zdjęcia: Mraczek Photo
Leave a Reply