fbpx
with Brak komentarzy

DSC_8454

To był niezwykły camp. Największy do tej pory, bo brało w nim udział prawie 30 uczestniczek. I niesamowity, jeśli chodzi o pogodę! Miałyśmy 100% wiatru i przez wszystkie 4 dni zaplanowane na pływanie, szalałyśmy na wodzie.


Ale zaczęłyśmy – tradycyjnie – od popołudniowego grillowania. To już nasza mała tradycja. Pierwszy dzień campu zaczynamy zawsze po południu. Tym razem był to piątek 26 czerwca. Dziewczyny docierają na camping Molo Surf w Jastarni od popołudnia do późnej nocy – jak komu pasuje. Są gorące powitania, bo wiele uczestniczek zna się już z poprzednich campów, oraz zapoznawcze rozmowy w naszym ukochanym, campingowym Chill Barze, pięknie położonym, nad samą wodą.

A żeby zapoznanie szło szybciej, a rozmowy płynęły wartko jest zawsze powitalny drink od naszych gospodarzy (MoloSurf – dzięki!).

Tymczasem rozpala się grill… Przy szumie wody, sączącej się z baru muzyce i gwarze rozmów zaczyna się pierwsza wspólna kolacja. Tym razem przypadła ona na jeden z najdłuższych wieczorów w roku, choć rozmowy toczyły się więc do późna, ciągle było widno.

Gdy na miejsce dotarły już (prawie) wszystkie dziewczyny przyszła pora na jedną z najprzyjemniejszych części powitalnego wieczoru – gift packi.

DSC_8316

Tym razem prezenty dla naszych dziewczyn przygotowała firma Lirene (dziękujemy!).

Nie zabrakło też naszych „firmowych” koszulek i nowych na naszych campach – plecaczków, idealnych do schowania drobiazgów w drodze na spot.

DSC_8331

Choć wieczór był chłodnawy, hawajskie girlandy na szyjach wprawiły nas w gorący nastrój. Było pozowanie do „rodzinnych” zdjęć, ploteczki, drineczki, a nawet, przynajmniej dla niektórych, tańce do później nocy.

Pływanie do upadłego

Co, niechybnie, oznaczało ciężki poranek. Bo prognoza na następny dzień była ZNAKOMITA! Pierwsza grupa stawiła się w szkółce Kitestyle (która, jak zwykle odpowiadała za szkoleniową część campu) już o 9.00! No, prawie… 😉

DSC_8510.JPG

Plany były ambitne – 2 sesje szkoleniowe. Jedna przed, druga po południu. I większość dziewczyn ten plan zrealizowała! Gratulujemy!

Szczególnie tym, które znalazły sposób na chłodną aurę, jak Asia, która żeby nie zaznać szoku po zmianie warunków z egipskich (tak, była na naszym poprzednim campie) na polskie, szkoliła się w… dwóch piankach.

DSC_8624.JPG

To nasz patent. 🙂 Jeśli jesteście zmarzluchami, a pięknie wieje choć niekoniecznie idzie to w parze z upalną temperaturą, wbijajcie dwie pianki! Tak, nie jest to najwygodniejsze, ale zupełnie spokojnie da się pływać. A gdy wiele, nie ma co tracić czasu!

Po pływaniu do upadłego – w przypadku najtwardszych zawodnicze 5 godzin ciągiem na wodzie albo dwie sesje szkoleniowe, należał nam się solidny odpoczynek.

Ale kto by odpoczywał, gdy plażowy bar Wejście 49, jedna z naszych ulubionych miejscówek w Jastarni, odpalała właśnie, pierwszy raz w sezonie, swoja legendarna sobotnią imprezę.

W Wejściu 49 powitały nas tworzące klimat palmy przy wejściu, zachód słońca i pyszne arbuzowe drineczki! Szczerze mówiąc na nich nie skończyłyśmy wieczora… 🙂

Zmienna aura i magiczny spektakl

Niedzielny poranek nie zapowiadał udanego pływania. Na zmianę lało, grzmiało, wychodziło słońce i tak w kółko. Zrywał się tak mocny wiatr, ze wyginał korony drzew, a popołudniowa sesja na wodzie wydawała się mocno wątpliwa.

Kilka dziewczyn zrezygnowało nawet z zajęć… Jak się okazało – niesłusznie. Te które dotarły na spot były zgodne: To była jedna z najlepszych sesji campu.

Wiatr się uspokoił, wyszło słońce i można było pływać, aż do jego zachodu.

Na dodatek, na koniec dnia, tak zmienna w tę niedzielę natura, sprawiła nam jeszcze jedną niespodziankę. Zachód słońca był niezwykle intensywny, wręcz magiczny, a na dodatek nad zatoką pojawiła się tęcza…

I przy takim spektaklu, zaczął się wieczór, który spędzałyśmy na Molo Surf w campingowym chill barze. Był DJ, tańce, grillowanie i ognisko, które idealnie rozgrzało nas w chłodny wieczór.

DSC_9210

Tak bardzo, że wśród pisków i śmiechów, zaczęłyśmy stroić się w słomkowe kapelusze i hawajskie spódnice. Idealne, jak widomo, na ognisku. 😉

Depower w akcji i „Surfeka” w barze

Izie tak bardzo spodobała się hawajska spódniczka, że następnego dnia pojawiła się na spocie właśnie w niej  i w niej ruszyła na wodę! 🙂 Kochamy nasze dziewczyny – naprawdę! Za hard ducha, ciśnienie na progres i ułańską fantazję!

haw

Tego dnia wiało naprawdę solidnie! Większości z nas wystarczyły latawce 6, maksymalnie 7 m 2. Do tego lekka falka (tak, na zatoce) i zmienny, ale cały czas wiejący wiatr – idealne warunki, żeby poćwiczyć operowanie depowerem! 🙂

Cisnęłyśmy cały dzień – ciągiem albo (jak ktoś miał 2 sesje szkoleniowe) – z przerwą na rybkę. 🙂

Rybka w trakcie dnia mogła oczywiście zaspokoić głód tylko na chwilę, więc nasz wieczorne plany były strzałem w dziesiątkę. Ostatni wieczór campu spędziłyśmy bowiem w Rettungs Budy – zaprzyjaźnionym barze, tuż za wydmami, z widokiem na Bałtyk, wspaniałą atmosferą i wybornymi drinkami.

DSC_0017.JPG

To także lokal z tradycjami, który niegdyś był morską stają ratowniczą, wyciągająca z opresji statki, które utknęły na mieliźnie. Dlatego wybrałyśmy się tam ubrane tematycznie – po marynarsku.

Gospodarze z kolei podjęli nas po królewsku. Była znakomita pizza, dzbanki z shotami na stole i pyszny drink do wyboru. W tym specjalnie na ten wieczór stworzona – „Surferka”. 🙂

Obsługa (jesteście wielcy – dzięki!) dołączyła do nas i także przywdziała marynarskie stroje! To był niezapomniany, fantastyczny wieczór! I idealna, ostatnia noc campu.

Powroty o zachodzie słońca

Ostatni dzień campu zaczęłyśmy od dłuuuugiego i pysznego śniadania (na pożegnanie załoga Molo Surf postanowiła spełnić wszystkie nasze śniadaniowe życzenia – dzięki!).

Po nim przyszedł zaś czas na rozstrzygnięcie konkursów.

Główna nagroda – kokon Boska’s Teddies – za najlepsze marynarskie przebranie poszła do Klaudii. A koszuli Zooki Wear – do Magdy i Izy.

Potem ruszyłyśmy na ostatnią sesję na wodzie. Było pięknie, bo świeciło słońce, a wiatr tego dnia był słabszy. Wczesnym popołudniem zaczął jednak siadać zupełnie. Może i dobrze, bo nie żal było opuszczać Jastarni. Był za to czas na wspólny obiad. Pożegnalną rybkę, sałatkę, czy, co kto lubi i ruszenie w drogę, w trakcie której towarzyszyły nam piękny, czerwcowy zachód słońca!


Camp odbył się 23 – 27 czerwca na Campingu Molo Surf w Jastarni

Sponsorzy campu: Lirene, Zooki Wear, Boska’s Teddies, Fresh Kitesurfing, Chasing Lands

Gospodarze wieczorów: Rettungs Budy, Wejście 49

Szkolenia organizowało: Kitestyle

Zdjęcia: Mraczek Photo

Zapisz się na naszą listę mailingową

Pobierz BEZPŁATNIE e-book "Podręcznik kitesurfingu dla totalnie początkujących"

My też nie lubimy spamu. Będziemy wysyłać Ci tylko informacje o campach.

Leave a Reply

Chcesz być na bieżąco z informacjami o campach?
Zamów nasz newsletter!
ZAMAWIAM

Pobierz bezpłatnie e-book "Podręcznik kitesurfingu dla
totalnie początkujących"

Zapisz się na naszą listę mailingową, żeby otrzymać podręcznik całkowicie bezpłatnie.
close-link