Po co właściwie wyjazdy kitesurfingowe specjalnie dla kobiet? Czy dziewczyny nie mogą jeździć na zwykłe wyjazdy dla wszystkich? Mogą i jeżdżą. Ale…
Babskie wyjazdy kitesurfingowe organizujemy już czwarty rok i od czasu do czasu (zwykle z ust jakiegoś faceta) słyszymy pytanie: Po co właściwie wyjazdy kitesurfingowe specjalnie dla kobiet? Czy dziewczyny nie mogą jeździć na zwykłe wyjazdy dla wszystkich? Mogą i jeżdżą. Ale…
Babski wyjazd dla dziewczyn, zwłaszcza początkującej, może być dobrym rozwiązaniem. Dlaczego?
-
Na babskim campie na pewno będą inne babki 🙂
Wyjazdy mieszane są super. Mają tylko jeden malutki minus. Choć w teorii są dla wszystkich, w praktyce dominują na nich faceci. I pary…
Kobiety bywają na nich w mniejszości i w 95% przyjeżdżają ze swoimi facetami. Niektóre pływają wciągane w kitesurfing przez partnerów (szczęściary!), inne towarzyszą im plażując. Ale dziewczyn, które jadą na kitesurfingowy wyjazd SAME, jest ciągle jak na lekarstwo.
Wiemy, bo same to przerabiałyśmy. Chcesz jechać na „mieszany” wyjazd sama, bo nie masz (jeszcze!) kitesurfingowej paczki albo faceta-kitesurfera? Tu zaczynają się schody. Czy w ogóle będzie tam jakaś dziewczyna? Czy będziesz dobrze czuć się w zdominowanym przez facetów gronie? Czy znajdzie się współlokatorka do pokoju, jeśli nie masz „pary”?
Na babski camp możesz jechać bez obaw, że będziesz jedyną „rodzynką” w męskim cieście, albo że jako jedyna uczestniczka bez „pary” zostaniesz skazana na dopłatę do jedynki. Możesz więc zacząć realizować marzenia o kitesurfingu nie oglądając się na koleżankę, która ociąga się z decyzją, na paczkę, która akurat woli jechać góry, albo na faceta, którego masz albo nie.
-
Na babskim campie nie trafisz między młodocianych osiłków
Wiesz jakie pytanie najczęściej słyszymy od dziewczyn, które chcą się zapisać na camp? „Czy nie jestem za stara?”. Pokutuje bowiem wyobrażenie że kitesurfing to spot dla młodych i silnych.
Nic bardziej mylnego. Po pierwsze, to sport techniczny, w którym ważna jest precyzja, a nie siła. Jest więc idealny dla dziewczyn, także drobnych i niekoniecznie superwysportowanych (więcej o tym pisałyśmy we na blogu TUTAJ). Po drugie nie wymaga on wyjątkowej kondycji i dlatego mogą go uprawiać osoby w różnym wieku. Znamy kitesurferów, którzy zaczęli mając 30, 40 i 50 lat i czerpią z pływania mnóstwo radości.
Jednak stereotypy są takie jakie są, a wizja wyjazdu z osiłkami lat 25, jest dla wielu kobiet raczej onieśmielająca niż kusząca. Jeśli podzielasz te obawy i chcesz mieć pewność, że na wyjeździe kitesurfingowym nie trafisz między samych młodocianych osiłków, przechwalających się sześciopakami, babski camp jest dla Ciebie. Będziesz na nim szkolić się wśród dziewczyn takich, jak Ty, o (często) zbliżonej budowie, podobnym stopniu sprawności fizycznej i w bardzo różnym wieku.
-
Na babskim campie nie będziesz jedyną początkującą osobą
Znasz to uczucie? Wchodzisz na siłownię pierwszy raz albo po dłuższej przerwie i wszyscy wydają wiedzieć co robią, z namaszczeniem trenując na skomplikowanych maszynach? A tymczasem Ty nie umiesz nawet obsłużyć wagi mierzącej wszytko, łącznie z ilością komórek tłuszczowych (nie żebyś chciała ją znać)…
Taka wizja zniechęca wiele dziewczyn do spróbowania nowych rzeczy, choćby kitesurfingu. Bo jak to – myślą – pojadę na taki wyjazd, wszyscy będą świetni, a ja nie będę nawet miała pojęcia, jak się do tego zabrać…
I tu możemy Cie uspokoić. Na damskich wyjazdach jest inaczej. Ponieważ kitesurfing dopiero się feminizuje, zawsze zawsze jest na nich część dziewczyn (w różnym wieku), które dopiero zaczynają przygodę z tym sportem Jeśli więc jesteś początkująca albo średniozaawansowana, najprawdopodobniej to właśnie na babskich campach spotkasz dziewczyny na tym samym etapie nauki, które jak nikt inny zrozumieją Twoje dylematy.
A to bardzo ważne, żeby mieć grupę wsparcia na swoim poziomie! Towarzysze wyjazdu omawiający tricki strapless, podczas gdy Ty męczysz się, żeby wystartować na desce, mogą mieć problemy właściwym docenieniem Twoich sukcesów, gdy np. uda się wreszcie wystartować w prawo albo zrobić pierwszy zwrot!
-
Na babskim campie możesz płakać, jak coś Ci nie wyjdzie i cieszyć się jak szalona, gdy wyjdzie
Ogólnie kitesurferki to są twarde babki, ale… zdarza się, że łzy się poleją. Ba, same płakałyśmy na początku nauki, bo w głowie nam się nie mieściło, że wiatr nie wieje, chociaż my miałyśmy zaklepaną lekcję na rano, a prognoza, jeszcze poprzedniego wieczora, wyglądała tak pięknie!
No cóż, w końcu jesteśmy „Dziewczynami, które kochają kitesurfing”, a gdzie miłość, tam emocje – negatywne, ale też pozytywne.
Na babskim campie nikt nie będzie się dziwił, gdy popłaczesz się z frustracji, bo nie wyszedł start, zwrot albo skok. Albo, gdy z radości uściskasz cały camp i połowę osób dookoła. 🙂
Od innych uczestniczek otrzymasz natomiast mnóstwo wsparcia i motywacji. Dziewczyny namówią Cię, żeby nie wychodzić z wody, jeśli masz chwilowy kryzys, lecz spróbować jeszcze raz. Albo, żeby nie poddawać się, nawet jeśli dzień na wodzie był mniej udany. Pocieszą, przytulą i powiedzą, że dasz radę. Czasem to ma większe znaczenie, niż najlepsze nawet instrukcje merytoryczne.
A skoro już o emocjach mowa. Pamiętamy lekko zdziwione miny instruktorów na naszym pierwszym dziewczyńskim campie, gdy jedna z uczestniczek z widzięczności krzyknęła „Kocham Cię” do drugiej, która pożyczyła jej własny trapez. Dziś już instruktorzy regularnie uczący na naszych campach nie dziwią się niczemu. Także temu, że potrafimy we własnym gronie szaleć na parkiecie do starych przebojów i przekształcić zwykły wieczór w imprezę na miarę wieczoru panieńskiego.
-
Bo na babskim wyjeździe możesz dbać o wygląd, a jednocześnie się nim nie przejmować
Pod tym względem babski wyjazd nie ma sobie równych. Z jednej strony wreszcie możesz godzinami rozprawiać o najpiękniejszych lycrach, najwygodniejszych bluzach i najśliczniejszych bransoletkach z muszelek. Możesz też szczegółowo omawiać tak ważne techniczne aspekty kitesurfingu, jak to że pianka i latawiec koniecznie muszą pasować do siebie kolorystycznie. Zresztą kolory to nie byle jaka kwestia! Bywa, że dziewczyny na nasze campy przyjeżdżają naprawdę przygotowane np. z paznokciami w kolorach naszego logo!!!
Z drugiej strony na babskim campie możesz zapomnieć o makijażu i cellulicie. Jeśli chcesz… Bo jeśli nie chcesz, możesz o nim rozmawiać do woli, mając pewność reszta uczestniczek takiego wyjazdu temat zna i ma swoje doświadczenia oraz spostrzeżenia w tej sprawie.
Możesz założyć wściekle różowe rzeczy i spotkać się z pełną aprobatą reszty grupy.
Możesz przetańczyć pół nocy w szortach i japonkach, a mimo to czuć się królową balu. (Zresztą, osobiście uważamy, że najlepsze imprezy wychodzą właśnie, kiedy masz na sobie japonki.)
Możesz się umówić na wspólne wyjście do kosmetyczki po powrocie, albo na rolki, albo na runmagedon. Gdzie indziej znajdziesz towarzystwo z taką rozpiętością wspólnych zainteresowań?
ZDJĘCIA: Mraczek Photo, Adam „Harry” Charuk
Leave a Reply