Z październikowego campu w El Gounie wróciłyśmy wypoczęte psychicznie i… wyczerpane fizycznie! Wszystko dlatego, że przez cały tydzień wiało non-stop! Po prostu nie dawało się wyjść z wody! Ale i progres dzięki temu był ogromny!
Ten camp miał być nieco inny od poprzednich. Na początku września spłonęła baza szkoły RedSeaZone. To we współpracy z nią oraz biurem EASY SURF Travel od początku organizujemy nasze campy w El Gounie. Na szczęście RedSeaZone błyskawicznie znalazło tymczasową (do momentu odbudowy) siedzibę w sąsiedniej, niemieckiej bazie Kiteboarding Club El Gouna. Przed naszym przyjazdem wszystko działało więc już pełną parą, instruktorzy czekali z niecierpliwością, a wiatr wiał nieustannie od początku września. I tak miało pozostać na najbliższych 7 dni… 🙂
Zaczynamy od prezentów…
Przyleciałyśmy do Hurghady wczesnym popołudniem i jak na kitesurferki przystało, zamiast pojechać grzecznie do hotelu i tam odpocząć albo odświeżyć się po podróży, popędziłyśmy do bazy, przywitać się ze spotem, z ekipą i złapać pierwszy zachód słońca nad Morzem Czerwonym.
A potem było już jak należy to znaczy, kolacja w hotelu, chwila przerwy i wyprawa na miasto, na integracyjnego drinka oraz shishę w barze Dunes – jednym z naszych ulubionych miejsc w El Gounie.
Drugiego dnia stawiłyśmy się na spocie z samego rana – wygłodniałe wiatru, słońca i pływania. Zanim jednak popędziłyśmy na wodę musiało odbyć się oficjalne rozpoczęcie campu i tradycyjne wręczenie giftpacków. Nie mogło w nich zabraknąć naszych koszulek, bo z nimi pomoc progres w wodzie od razu przyspiesza o 10% 😉 .
Na dobry początek każda z uczestniczek campu otrzymała od naszego głównego sponsora – firmy Ziaja – torbę pełną kosmetyków (w tym krem z 10% pantenolem, idealny do zadbania o skórę wysmaganą wiatrem, słoną wodą i słońcem!), a od Sznur Wiór zestaw cudownej surf-biżuterii, wśród której były przygotowane specjalnie na camp, przepiękne breloczki z naszym logo.
Pływamy jak szalone….
Potem popędziłyśmy na wodę i… nie licząc małych przerw na imprezowanie, jedzenie i spanie, wyszłyśmy z niej po 7 dniach. 🙂 Każda z nas miała swój ambitny plan do zrealizowania, każda chciała zrobić progres, każda cisnęła do przodu.
Elwira i Andżelika ćwiczyły skoki.
Majka i Małgosia walczyły z tematem zwrotów, a Paula, Iga, Marzena i dwie Anie starały się pokonać trudny etap pierwszych startów i przejść do pięknych, długich halsów.
Na naszym campie jak zwykle były też dziewczyny, które dopiero zaczynały swoją przygodę z kitesurfingiem. Kasia i Ania startowały od zera, a zakończyły tydzień na desce i… uzależnione od kite’a, z czego – przyznajemy – bardzo się cieszymy, bo to oznacza, że z tymi wspaniałymi dziewczynami będziemy się widywać na campach jak najczęściej!
Kochamy tandemy…
Pływanie w tandemie, czyli na jednej desce z instruktorem, to specjalność RedSeaZone i szefa tej szkoły – Piotra Camela Szlagowskiego. Taka wspólna przejażdżka z instruktorem pozwala nawet zupełnie początkującym dziewczynom poczuć, jak to jest płynąć na desce (a jest to uczucie niesamowite!) i zrozumieć, ku czemu dążą podczas nauki.
Bardziej zaawansowane osoby, mogą spróbować zwrotów, switcha, czy nawet skoków, a dzięki komentarzowi instruktora w czasie rzeczywistym, dowiedzieć się jak prawidłowo zabrać się do wykonywania tych ewolucji.
Tandemy od początku są stałym elementem campów w El Gounie i niewątpliwie jedną z ulubionych atrakcji dziewczyn. Tym razem oczywiście także ich nie zabrakło. Część tandemów odbyła się na spocie RedSeaZone, a część na wyspie Tawila.
A skoro Tawili o tym mowa…
Odwiedzamy Tawilę…
Tawila to niewielka bezludna, piaszczysta wysepka oddalona od El Gouny 17 kilometrów. Brzmi niepozornie? Nic bardziej mylnego. To jeden z naszych ulubionych spotów, gdzie piasek jest biały, woda niewiarygodnie błękitna i płaska, a spot – przy odrobinie szczęścia – w całości tylko dla nas.
Popłynęłyśmy na Tawilę przedostatniego dnia campu – rozpływane, wyszkolone i gotowe ćwiczyć nowozdobyte umiejętności.
Była to też świetna okazja, żeby się powygłupiać na wodzie albo posiedzieć na brzegu podziwiając popisy najbardziej zaawansowanych riderek i riderów.
Piękny dzień na tej rajskiej wyspie był idealnym dopełnieniem tego cudownego wietrznego tygodnia.
Bawimy się wieczorami…
Możecie myśleć, że po tak intensywnych dniach, wieczorami nie miałyśmy już na nic siły. Nic bardziej mylnego! El Gouna to także bogate życie nocne i uwierzcie nam na słowo (bo nie wszystkie zdjęcia nadają się do publikacji 😉 ) czerpałyśmy z niego pełnymi garściami.
Były więc szalone wieczory w lokalnych pubach, spokojna posiadówka przy gitarze i polskich przebojach, tradycyjne, niedzielne szaleństwa na parkiecie w Club House oraz wykwintne drinki w pięknej Marinie.
Do historii campów niewątpliwie przejdzie jednak wieczór indiański w Club House, który zaczął się spokojnymi pląsami na parkiecie (czytaj: piasku), a skończył pobijaniem rekordu w ilości dziewczyn na huśtawce (weszłyśmy w 7!!!) i skokami do basenu! To była niezapomniana noc!
Wracamy do domu ze wspomnieniami i nagrodami…
Zresztą – cały tydzień był niezapomniany, pogoda wymarzona, a ekipa turbo. Już w busie na lotnisko tęskniłyśmy za El Gouną, a w samolocie umawiałyśmy się na kolejny, wiosenny camp w tym samym miejscu.
Największe szczęściary oprócz nowych umiejętności i masy cudownych wspomnień, zabrały do domu także cenne nagrody wywalczone w konkursie fotograficznym – lycrę Nevrboard i dekor od Sznur Wiór.
Jesteśmy przekonane, że takie upominki w długie, zimowe wieczory będą przypominać najpiękniejsze chwile na campie.
Kite Camp dla Dziewczyn w El Gounie odbył się 4 – 11 października 2018 r.
Organizatorzy: Dziewczyny, które kochają kitesurfing, EASY SURF Travel, Red Sea Zone
Sponsor główny: Ziaja
Sponsorzy wyjazdu: Nevrboard, Sznur Wiór, Unique Tattoo
Sprzęt: Slingshot Polska, SU-2 Kiteboards, Hang 10
Zdjęcia: Adam HARRY Charuk, by Jan Szlagowski
Leave a Reply