Lokalsi mówią, że ostatnio było w Jastarni tak gorąco… 20 lat temu! I rzeczywiście, podczas naszego campu temperatura powietrza sięgała 30 stopni, a wody – przekraczała 20 stopni!
Zabrane na camp bluzy, kurtki i czapki zostały na dnie bagażników. Ba, uczestniczki naszego majowego campu w El Gounie zgodnie twierdziły, że tym razem na Helu, było goręcej niż wiosną w Egipcie!
I nie tylko pogoda była gorąca. Co nawet ważniejsze, podczas campu panowała gorąca, serdeczna i cudowna atmosfera. Ale – po kolei…
Dzień 1
To był pierwszy w sezonie 2018 camp w Jastarni, na campingu Molo Surf, gdzie w 2016 roku rozpoczęła się historia campów. Szczerze mówiąc stęskniłyśmy się za tym miejscem. Uwielbiamy leniwe (albo pospieszne – gdy rano wieje) śniadania na tarasie campingowego Chilli Baru, poranną kawkę z widokiem na zatokę. No i oczywiście powitalne grille, od których zawsze rozpoczynają się nasze campy.
W środowe popołudnie uczestniczki campu zjeżdżały po kolei na Molo Surf i – udekorowane hawajskimi girlandami – integrowały się i relaksowały po podróży. Późnym popołudniem przyszedł czas na oficjalne otwarcie campu powitalnym drinkiem. Gdy wznosiłyśmy pierwszy toast za progres obok skwierczał już grill…
Kolację zakończyłyśmy jeszcze przed zachodem słońca. Poszłyśmy go oglądać do pobliskiego portu. Nie mogłyśmy przegapić tego momentu. Czerwone słońce chowające się w wodach Zatoki zachwyca nas za każdym razem i koniecznie chcemy podzielić się tym widokiem z nowymi uczestniczkami campu. A było ich tym razem całkiem sporo! Ogromnie nas to cieszy, że naszą pasją chcą się zarazić kolejne dziewczyny!
Gdy wróciłyśmy na camping, w Chilli Barze rządził już DJ. Zapadł zmrok, a my ruszyłyśmy na parkiet. Integracja uczestniczek zdecydowanie przyspieszyła. 😉
Dzień 2
Drugi dzień był dla nas łaskawy. Prognoza zapowiadała pływanie po południu. Można było więc odespać wieczór, pójść na plażę, na molo albo na obowiązkowe wakacyjne gofry i lody. Jednak najpierw musiał nastąpić jeden z najsympatyczniejszych momentów campu, czyli wręczenie gift packów. Nasz główny sponsor – firma Ziaja – wypełnił je po brzegi kosmetykami.
Minimuma sprezentowała paski do spodni dla każdej dziewczyny. Oczywiście w gift-packach nie mogło też zabraknąć gadżetów „Dziewczyn, które kochają kitesurfing” i voucherów od naszego partnera Hang10.pl!
Później przyszedł czas na to, na co czekamy najbardziej, czyli kitesurfing. Dziewczyny przejęła więc ekipa szkoły Kitestyle, która podczas campu odpowiadała za szkolenia.
Było cudownie, zabawnie, owocnie – jak zwykle! Ale, co nie zdarzyło się nigdy wcześniej, wiele uczestniczek wyruszyło na wodę w lycrach i kostiumach kąpielowych!
Kilka dziewczyn zrobiło swoje pierwsze kroki na kite’cie i od razu złapały bakcyla. Inne odświeżały sobie wiadomości z wcześniejszych kursów i pracowały nad progresem. Zeszłyśmy z wody dopiero późnym wieczorem!
Dzień 3
Trzeci dzień campu rozpoczęłyśmy jogą. Zajęcia poprowadziła Beata Ganczar – kitesurferka, uczestniczka campu i instruktorka jogi.
Po południu znów miało wiać. Popędziłyśmy więc do szkółki, a z niej – na wodę! Cudownie było patrzeć, jak ponad 20 dziewczyn pokonuje kolejne szczebelki na kitesurfingowej drabinie progresu!
Po gorącym dniu przyszedł czas na gorący wieczór. W marynarskich strojach i szampańskich humorach udałyśmy się do Rettungs Budy. Dziś to restauracja i bar. Kiedyś miejsce to było stacją ratownictwa morskiego, stąd nasze stroje nawiązujące do tradycji lokalu.
Gospodarze Rettungs Budy powitali nas wyśmienitą pizzą, wybornymi drinkami i jak zwykle wspaniałą atmosferą. Tego dnia nawet kelnerki miały na głowach marynarskie czapki, a gdy impreza rozkręciła się na dobre, na parkiecie pojawiło się jeszcze kilka innych grupek marynarzy.
Dzień 4
Ten dzień spędziłyśmy bardzo sportowo, choć tym razem nieco inaczej. Ponieważ nie wiało, skorzystałyśmy z zaproszenia Akademii Surfingu i Deskorolki na szkolenie surfingowe.
Byłyśmy pod wrażeniem profesjonalnego i jednocześnie serdecznego podejścia instruktorów. No i przede wszystkim – świetnie się bawiłyśmy! Na pewno wiele z nas w bezwietrzne dni wróci jeszcze na zajęcia do Akademii Surfingu i Deskorolki.
Mimo, że kilka godzin na wodzie dało nam wycisk, wieczorem – odświeżone i zrobione na bóstwo – znów ruszyłyśmy w miasto! A właściwie – na plażę, do beach baru Wejście 49, gdzie jak co sobotę odbywała się ogromna plażowa impreza.
Gdy dotarłyśmy na miejsce na bar wjechały kolorowe drinki, a na stoły – półmiski przekąsek.
Ten biforek pomógł nam zregenerować siły, wejść w imprezową atmosferę i – w efekcie – zostać na parkiecie Wejścia 49 do białego rana!
Dzień 5
Po śniadaniu przyszła pora na rozstrzygnięcie konkursu na najlepszy strój marynarski. Wygrała go Justyna, która w nagrodę zgarnęła bluzę Zooki Wear.
Rozlosowałyśmy też nagrody wśród wszystkich uczestniczek campu. Do zdobycia były m. in. piękny plecak Minimuma w tropikalne wzory i naszyjniki w kształcie desek zaprojektowane i wykonane przez Tutku.
Ten ostatni dzień, jak na dziewczyny kochające wodę, deski i adrenalinę przystało – zakończyłyśmy na sportowo. Udałyśmy się na zatokę, na wake’a za motorówką.
Opuszczałyśmy więc camp ze świeżą dawką adrenaliny we krwi. I co najważniejsze – tych kilka upalnych dni zakończyło się powiększeniem grona „Dziewczyn, które kochają kitesurfing” o następne osoby, które zapałały gorącą jak pogoda na campie, miłością do kitesurfingu!
Chcesz do nas dołączyć? Informacje o naszych najbliższych campach znajdziesz na: kochamkitesurfing.com/campy
Kite&Wake Camp dla Dziewczyn odbył się 25 – 29 lipca 2018 na campingu Molo Surf w Jastarni
Zdjęcia: Mraczek Photo
Sponsor główny: Ziaja
Sponsorzy: Minimuma, Zooki Wear, Hang10.pl, Tutku
Szkolenia kitesurfingowe i wake: Kitestyle
Szkolenie surfingowe: Akademia Surfingu i Deskorolki
Partnerzy wieczorów: Rettungs Budy, Wejście 49
Dziękujemy! To dzięki Wam nasze campy są tak udane!
Leave a Reply